
„Kolonie Knellera” nie zaskakują w tym sensie, że to już szósty wydany u nas tom krótkich próz Kereta, a za każdym razem dostajemy do ręki wspaniałe opowiadania. Najprawdopodobniej wyobraźnia izraelskiego pisarza nie ma żadnych granic, a i w kwestii poczucia humoru oraz umiejętności przekuwania najbanalniejszych nawet historyjek w czyste literackie złoto rzecz wygląda podobnie. Tym razem wysyła nas Keret do wioski, którą wybudowano akurat przy wejściu do piekła, opowiada o pewnej macicy, która trafiła do muzeum czy o kierowcy autobusu, który w dawnych czasach zamierzał zostać Panem Bogiem. Do tego jeszcze fantastyczne, najdłuższe w tomie, opowiadanie tytułowe o miejscu, do którego trafiają wszyscy samobójcy. Odnajdziemy tam pizzerię Kamikaze, zrzędzącego Kurta Cobaina, gadającego psa i wiele innych dziwów. Opowiadania zabawne, absurdalne, momentami melancholijne, ale zawsze świetne.
Miała się ta krótka recenzencka nota ukazać w magazynie "Prime", ale z powodu pewnych absurdalnych nieporozumień z redakcją tak się, niestety, nie stało.
[Etgar Keret, Kolonie Knellera, przeł. Agnieszka Maciejowska, Wyd. W.A.B., Warszawa 2009]
0 Response to "Etgar Keret - Kolonie Knellera [notatka recenzencka]"
Prześlij komentarz