Powiem więcej: miłośnicy „Cosmo” są osobami uduchowionymi, kulturalnymi, usposobionymi lirycznie i popijającymi szampana „po dekadencku” (patrz: s. 41). Z najnowszego seksprzewodnika wynika, że jeśli seks, to zmysły, a jeśli zmysły, to kultura. Dowiedziałem się na przykład, że istnieje coś takiego jak „orgazmotwórcza moc filmów”, ze szczególnym uwzględnieniem tych domowej roboty, ale nie tylko. Może być też wspólne oglądanie filmów pornograficznych (najlepiej tych „odważnych, bardzo intymnych i bardzo ładnych”), pieszczoty w kinie („kiedy Brad Pitt i jego kumple czarują was z ekranu, twoja ręka błądi po jego udzie, jego dłoń wsuwa się pod twoją spódnicę”*), a nawet – uwaga! – DVD z oryginalną wersją „Casanovy” Felliniego. W jaki sposób winna wykorzystać czytelniczka „Cosmo” arcydzieło włoskiego reżysera? To proste: „Oglądając miłosne przygody, głaszcz ukochanego tam, gdzie lubi być głaskany. Potem zaserwuj spaghetti. Możecie jeść palcami i nawzajem oblizywać je sobie do czysta. Hm, co by tu podać na deser?”. Podpowiadam Godarda.


Fragment felietonu. Całość do przeczytania w "Dwutygodniku". 

0 Response to "Zdychaj i jęcz, czyli seks z "Cosmo" [felieton]"

Prześlij komentarz